środa, 4 lutego 2015

Pierwszy raz.

W prawie trzyletnim życiu M. zdarzały się nam już historie i przygody, które kończyły się płaczem małej i dużej...
Ostatnią naszą traumą była utrata smoczka...
Jednak po tym jak prawie od ponad pół roku codziennie powtarzała, że ona chce iść do przedszkola nie mogłam się spodziewać tego co wydarzyło się w poniedziałek.
To nie było tak, że matka wymyśliła sobie przedszkole i rzuciła M. na głęboką wodę.
Po pierwsze sama chciała....
Po drugie zamknięte w domu raczej nigdy nie siedziałyśmy więc kontaktu z ludźmi i dziećmi nam nie brakuje i nie brakowało.
Po trzecie młoda od kiedy wróciłam do pracy zawsze ale to zawsze raz w tyg. jest u swojej cioci-niani.
Po czwarte nie boi się ludzi, może czasami na początku wstydzi ale jak się rozgada to trzeba prosić o ciszę a i tak człowiek się doprosić nie może ;)
Po piąte kiedyś p-le i tak by ją czekało bo jej roczniki już łapią się na obowiązek przedszkolny.
Po szóste dwie konsultacje u logopedy zakończyły się tą samą sugestią: posłać do przedszkola do innych dzieci...
Po siódme odciążymy trochę babcię, która przecież siedzi z dwójką w domu i choć jako przeciwniczka przedszkola była i jest przeciwna posłaniu tam młodej, to rozumiem, że chciałaby odzyskać trochę swojego życia chociaż głośno tego nie powie.
Po ósme mimo szczerych chęci i pomysłów, nigdy ale to nigdy mama na etacie nie wymyśli i nie zabawi tak ciekawie i dużo jak przedszkolanka która przecież tego m.in. się uczyła.
Po dziewiąte mamy blisko, nie jest dla nas żadnym problemem jej odprowadzanie i odbieranie.
Po dziesiąte nauka życia w gromadzie, zrozumienie, że są też inni, którzy nie ustąpią tak jak mama czy babcia, którzy też lubią to co ona lub są całkiem inni, nauka współpracy, zawodnictwa między rówieśnikami przecież nie urodzę 15 dzieci żeby jej tego dostarczyć ;)
Więc czemu siedzę teraz w pracy i na wspomnienie jej rozpaczy poniedziałkowej jak już w końcu prawie po 40 minutach siedzenia w sali uciekłam chce mi się ryczeć? Ja za drzwi a ona w czarną rozpacz... ja po drugiej stronie drzwi zasmarkana i zapłakana chciałam wpaść równie szybko jak wyszłam :( Pocieszana przez sprzątaczki chlipałam jakby ktoś mi ją zabierał siłą... bo przecież zabierał prawda?
Wczoraj było wolne nie było naszej pani więc prosiła żeby jej nie dawać jak jej nie ma.
Dziś do przedszkola poszła z tatą ja w pracy zaraz dostanę zawału serca a ona już podobno rano mówiła że ona dziś w domu chce się bawić cały dzień....
I choć wiem, że będzie lepiej i że w końcu ona to polubi to zanim tak się stanie serce mi popęka na tys. kawałeczków a każda jej łza boli jak strzała.... I proszę Was mamy przedszkolaków powiedzcie, że te maluchy zapominają o tych pierwszych złych dniach....że przecież wiedzą, że mama zawsze wróci i zabierze do domu...
Nigdy nie cieszyła się na mój widok tak bardzo jak w poniedziałek kiedy wreszcie po tym jak umyłam wszystkie okna, zrobiłam pranie, prasowanie i chata lśniła chyba jak nigdy (bo podobno na stres najlepsze jest sprzątanie u mnie się sprawdza) ten krótki odcinek drogi pokonałam autem żeby było szybciej...

3 komentarze:

  1. ej Mamuśka nie martw się, przejdzie jej i się przyzwyczai, zobaczy że mama zawsze po nią wraca i będzie się czuła bezpiecznie z tą myślą :) poza tym jest stadnym stworzeniem więc jak już się przekona że mama wraca, to odkryje wszelkie uroki przedszkola :*:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój Mati raczej jako 3 latek do przedszkola nie pójdzie, więc ciężko mi coś doradzić:/

    OdpowiedzUsuń
  3. Paradoksalnie, to rozstanie Was zbliży 😃 głowa do góry, Aneczko. Jeszcze kilka opakowań chusteczek i bedzie dobrze 😘

    OdpowiedzUsuń